wtorek, 6 września 2016

Ach, co to był za bal...



„Od kuchni” to miejsce, które skupia różnych pasjonatów. A jak wszystkim wiadomo, pasja czyni z nas ludzi niezwykłych. Spotkanie się kilku osobników różnych pasji skutkuje taką kumulacją energii, która równa się co najmniej sile wybuchu wulkanu. I tak stało się w pierwszy weekend września AD 2016 w klubie Toastmasters Gdańsk.

 

Spotkaliśmy się w grodzie Gotów w Węsiorach, gdzie bal gocko-słowiański koleżeństwo nasze klubowe – Iwonka i Marek – zorganizowało.
Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało tego, co tam się działo. Naszą do zabawy, tańców wszelakich, opowieści prawdziwych i legend barwnych ochotę, dzielnie podczaszy wspomagał, miód pitny lejąc obficie.
Zanim tańce w lejbach paradnych rozpoczęto, byliśmy świadkami komedyi uciesznych, gdy na celność strzałów z łuku zmierzyć nam się nakazano.



Swawolom i uciechom wszelakim końca nie było. Jako, że dnieć zaczynało, towarzystwo biesiadne w wielkim porządku do dworu w Niesiołowicach zmierzać zaczęło powozami w wiele koni zaprzężonych. Tam pewien zacny kapitan flotylli jej królewskiej mości – Andrzej, graniem na instrumencie muzycznym nas zabawiał.



Opisywać długo by jeszcze trzeba, jednakże przyzwoitość pewne rzeczy milczeniem pominąć nakazuje.
Zaiste, bale takowe jedną wadę mają, że trudno po nich do życia zwykłego powrócić. Pocieszeniem jakowymś jest fakt, iż karnawał niedługo nastąpi, a jak zima śnieżną będzie to i kulig z pochodniami po lasach okolicznych urządzić by trzeba.


Teraz ukłon na pożegnanie składam i pozdrawiam serdecznie.

Tekst i zdjęcia: Iwona Płonowska 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz